wtorek, 12 września 2017

Ulubieńcy lata 2017

Cześć! :)
Postanowiłam powrócić do serii "Ulubieńcy", a że koniec lata właściwie za oknem już nastąpił, to czas na prawdziwe perełki z mojej kosmetyczki zgromadzone na przeciągu tego okresu.
Najpierw zacznę od pielęgnacji, a na koniec zostawię sobie mój ulubiony dział, czyli kolorówkę.
Są to produkty do twarzy, włosów i ciała.
Zacznę od dwóch produktów do włosów, których recenzji jeszcze nie przeprowadzałam.
Na pierwszy ogień idzie odżywka do włosów OIL REPAIR  od GARNIER FRUCTIS. Jest to  odżywka wzmacniająca do włosów zniszczonych, suchych i łamliwych.
 Generalnie muszę na początku zaznaczyć, że szata graficzna produktów do włosów marki Garnier bardzo mi się podoba. Każdy szampon z danej serii i odżywka mają inne kolory, które przykuwają wzrok. Wracając do omawianego produktu, to ma on wygodne opakowanie, sama odżywka pachnie bardzo ładnie i świeżo. Działanie jej jest niesamowite! Moje włosy odżyły, są gładkie, miękkie i pełne blasku. Wiem, brzmi jak z reklamy, ale w moim przypadku naprawdę tak jest. Nie raz jeszcze po nią sięgnę. Cena: ok. 11 zł.
Drugim produktem jest serum na końcówki od MARION z olejkami orientalnymi (jojoba i ze słonecznika) dla regeneracji włosów, kupiłam go za grosze w Biedronce (4,99) i jestem z niego bardzo zadowolona. Nie dość, że pachnie bardzo ładnie, to działa wiele dobrego dla końcówek. Wystarczy jedna pompka, żeby końcówki były zregenerowane i odżywione. Działanie jest natychmiastowe. Używam go już ponad tydzień i efekty są widoczne.
Przejdę teraz do pielęgnacji ciała i tutaj uwzględniam także dwa produkty: już dobrze Wam znany olejek do ciała BIELENDA, który stosowałam namiętnie podczas upałów, kiedy zakładałam sukienki lub szorty i sprawdzał się rewelacyjnie oraz głęboko regenerujący balsam do ciała marki PERFECTA.
Żeby się nie powtarzać o olejku, kieruję tych, którzy jeszcze o nim nie czytali, do posta z jego recenzją: https://mypassionmylife8.blogspot.com/2017/06/olejek-3w1-bielenda.html , 
I przechodzę do omówienia kolejnego z ulubieńców. Jak już kiedyś Wam wspominałam, nie lubię zbytnio używać balsamów do ciała, nie lubię tego, jak się wchłaniają etc. Jednak po przetestowaniu Elixir Multi-Kolagen Perfecta stwierdziłam, ze muszę go mieć! Balsam pachnie przepięknie, jakby był perfumowany, dodatkowo robi świetną robotę, wchłania się bardzo szybko, wygładza i intensywnie nawilża suchą i spierzchniętą skórę. Ja go stosuję jako krem do rąk i nie zamienię go na nic innego. Wszystkie kremy, których dotychczas używałam, do pięt nie dorastają temu balsamowi. To naprawdę hit! Cena: 20,99/400 ml.
Czas teraz na pielęgnację twarzy, gdzie mam trzech ulubieńców.
 Żel do demakijażu MARION już Wam opisywałam w tym poście: https://mypassionmylife8.blogspot.com/2017/08/zel-micelarny-marion.html 
Ostatnio moim demakijażowym faworytem stał się płyn micelarny marki URODA do cery delikatnej zawierający wyciąg z melisy, zielonej herbaty i prowitaminę B2. Bardzo dobrze radzi sobie ze zmyciem makijażu, nawet tego mocniejszego. Pachnie bardzo ładnie, szczególnie czuć zieloną herbatę. Produkt jest łagodny dla twarzy i nie wysusza skóry. Cena: ok 8 zł.
Bardzo polubiłam się także z wygładzającą maseczką do twarzy peel off MARION.  Jest to moja pierwsza maseczka tego typu i byłam bardzo ciekawa, jak ona się zachowuje na twarzy. Po pierwszym użyciu byłam mile zaskoczona, bo produkt faktycznie wygładza skórę, która jest później przyjemna w dotyku. Na dodatek opakowanie jest bardzo wygodne i wielokrotnego użycia. Dlatego nie muszę się martwić, że nałożę jej za dużo na twarz ze względu na to, ze nie będę mogła do niej ponownie wrócić. Cena: ok. 5 zł.
Teraz jedna rzecz do kąpieli, mianowicie płyn od AVON.
Produkt pachnie konwalią, ale ten zapach wcale nie jest mdły. Nadaje się zarówno pod prysznic jak i do kąpieli. Jest delikatny dla skóry, dobrze się pieni...no i ta pojemność! Cena: ok 6/8 zł/500 ml.
Ostatnim kosmetykiem pielęgnacyjnym jest ba;sam do usta EVREE, którego recenzję znajdziecie tutaj:
 https://mypassionmylife8.blogspot.com/2017/06/balsam-do-ust-evree.html
Przyszedł czas na kolorówkę :)
W tej kategorii jest więcej kosmetyków :)
Najpierw zacznę od makijażu oczu.
Zacznę od  wydłużająco - pogrubiającego tuszu do rzęs, który na początku wydawał mi się co najmniej dziwny ze względu na dość..specyficzną szczotkę. Chodzi o produkt marki GOSH Crazy. Jego nazwa nie wzięła się znikąd, zobaczcie dlaczego.

Jest naprawdę crazy. Z jednej strony szerzej rozstawione, z drugiej gęściej, a z kolejnej bardzo krótkie włoski. Na początku ciężko było mi się do niego przyzwyczaić, bo nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z takim cudakiem. Jednak z każdym kolejnym użyciem się bardziej do niego przekonywałam i teraz nie wyobrażam sobie makijażu bez niego. Świetnie współgra z moim ukochanym tuszem Pump Up LOVELY. Tusz nie osypuje się, jest trwały i zdecydowanie wart swojej ceny! Cena: ok.45 zł.
Teraz coś na powieki, mianowicie cienie metaliczne w sztyftach od GOSH Forever i BELL Water Extreme.
Obydwa są porównywalne, pięknie opalizują, ten od Gosh na złoto, drugi na różowy przechodzący w złoto. Wyglądają bardzo efektownie.
Cień Bell jest wodoodporny, trwały i mega intensywny, kosztuje grosze, bo coś około 10 zł maksymalnie, natomiast cień Gosh waha się cenowo między 28 a 30 zł, więc różnica cenowo jest dość różna, a według mnie półka jakościowo taka sama. Uwielbiam ich używać, bo zwracają uwagę i oko wygląda po ich użyciu o wiele, wiele efektowniej. 

 Oprocz cieni w sztyfcie, sa tez te kompaktowe od MUA, gdzie ich recenzje znajdziecie tutaj: https://mypassionmylife8.blogspot.com/2017/08/pojedyncze-cienie-mua.html
Czas na brwi.
Na wyprzedaży dorwałam za około 20 zł tusz do brwi od Rimmell. W przeciwieństwie do mojego poprzedniego tuszu z ESSENCE, ma on bardzo dużą i grubą szczotkę, co na początku mi przeszkadzało i według mnie tworzyło efekt brudnych brwi. Jednak po kilku dniach doszłam do wprawy i teraz nie mam z nim najmniejszego problemu. Kolor tuszu nie wpada w rudy, jest to chłodny, ciemny brąz, dlatego bardzo ładnie się prezentuje.
Teraz pod lupę idą trzy ukochane kolory pomadek, które po prostu uwielbiam!
Kolory kolejno: 20, 21 i 04.

 Te pomadki są Wam ju dobrze znane
https://mypassionmylife8.blogspot.com/2017/08/matowa-pomadka-hean.html
 https://mypassionmylife8.blogspot.com/2017/01/golden-rose-longstay-liquid-matte.html
W ulubieńcach nie mogło zabraknąć pudrów. Jeden sypki, bambusowy transparentny ECOCERA, drugi w kompakcie od INGRID.

Puder bambusowy okazał się lepszy od ryżowego, lepiej pochłania sebum i równie ładnie pachnie. Natomiast ten od Ingrid tez dobrze matowi, ale nie wiem, czy bez bambusowego tak ładnie by się prezentował na twarzy. Plusem jego jest to, ze ma bardzo wygodne opakowanie, bo ma lusterko i dodatkowe otwarcie, w którym jest puszek do aplikacji produktu.
Ceny pudrów są mniej więcej podobne, bo dochodzą do ok. 20 zł.
Do utrwalenia makijażu w te lato używałam fixera od BIELENDA.
Utrwalacz bardzo ładnie pachnie, dobrze utrzymuje makijaż w ryzach przez wiele godzin i jest wydajny. Nie tworzy skorupy na twarzy, nie ma po jego użyciu uczucia ściągnięcia, jest niewyczuwalny. Cena: ok 10 zł.
I ostatnim już ulubieńcem omawianym w tym pocie jest pędzelek do blendowania.

Kiedy go kupowałam, to byłam wprost przekonana, ze będzie idealny. Po pierwszym użyciu byłam mega zawiedziona. Nie umiałam się nim posługiwać. Ma on specyficzny kształt i to dlatego. Nie poddawałam się, próbowałam dalej nim malować i zaczęło się udawać. Teraz nie wyobrażam sobie bez niego blendowania, jest najlepszy! :) Kosztuje około 15 zł.

To już koniec, albo dopiero. Mam nadzieje, ze się nie wynudziliście. :)
 Zapraszam na moją stronkę na fb! Wchodźcie, lajkujcie i obserwujcie! :)
https://www.facebook.com/dorotaczekaj.makeup/

Wpadajcie na ig! Tam na bieżąco nowości kosmetyczne :)
https://www.instagram.com/dorota_makeup/


wtorek, 29 sierpnia 2017

Pojedyncze cienie MUA

Ostatnio na Instagramie w moich nowościach pojawiły się m.in. pojedyncze cienie od marki MUA. Testowałam je bardzo intensywnie i nadszedł czas, by moja opinia o nich ujrzała światło dzienne.
Cienie mają plastikowe, przejrzyste opakowanie na zatrzask. Są dostępne w wielu różnorodnych kolorach. Mimo wszystko, brakuje mi nieco kolorów wpadających w róż, czy czerwień.
W moim posiadaniu są dwa połyskujące cienie, jeden złoty Cooper, a drugi brązowy Bronze. Szczerze powiedziawszy, to trudno mi stwierdzić, który mi się bardziej podoba. Z resztą - sami zobaczcie:
Ciekawe w tych produktach jest to, że są one sypkie, ale tego aż tak bardzo nie czuć przy aplikacji. Nie osypują się zbytnio. Najlepiej nakładać je palcami, wtedy dają naprawdę spektakularny efekt. Dodatkowo trzymają się na powiece świetnie! Nie trzeba nawet zbytnio przy tym katować powieki bazą. Jak dla mnie, te cienie to bomba! Taka jakość za taką cenę (6,49 za szt.), to naprawdę niespotykane. Gorąco polecam :)
Teraz przykładowe makijaże z zastosowaniem cieni:



Zapraszam na moją stronkę na fb! Wchodźcie, lajkujcie i obserwujcie! :)
https://www.facebook.com/dorotaczekaj.makeup/

Wpadajcie na ig! Tam na bieżąco nowości kosmetyczne :)
https://www.instagram.com/dorota_makeup/

sobota, 26 sierpnia 2017

Matowa pomadka HEAN

Cześć! :)
Od kiedy tylko zaczęłam się bardziej interesować makijażem, stałam się wierną fanką matowych pomadek. Za każdym razem, kiedy pojawi się jakaś przystępna nowość, to trudno mi przejść obok niej obojętnie. Tak samo było i tym razem, kiedy na rynek weszły nowe matowe pomadki LUXURY non transfer od HEAN. Ze względu na to, że HEAN już jakiś czas temu polubiłam, zdecydowałam się, że muszę kupić chociaż jeden odcień z tych kilku pięknych kolorów.
Pomadka ma wygodne opakowanie, z którego nie schodzą napisy. Posiada ona dodatkowo wygodny aplikator, który jak dla mnie nabiera zbyt dużo produktu, ale jestem w stanie to wybaczyć ze względu na to, że zazwyczaj pomadkę nakładam po trochu pędzelkiem, żeby usta były precyzyjnie pomalowane, bez wychodzenia poza ich kontur.

Miałam dylemat pomiędzy dwoma odcieniami 05 i 04. Jednak z racji tego, że posiadam podobny odcień do tej 05, skusiłam się na przepiękny jasny fiolet (dla niektórych może być to róż), czyli odcień 04 PURPLE LAND.
Konsystencja jest lekka, nielepiąca, nie czuć jej w ogóle na ustach, zjada się bardzo ładnie i śmiało mogę ją porównać pod względem trwałości do słynnych pomadek od GOLDEN ROSE. Mało tego, w przeciwieństwie do wymienionych wcześniej pomadek, ta od HEAN jest całkowicie kissproof! Nie zostawia ani grama śladu po pocałunku. Niestety te pomadki z GOLDEN często mają niestety z tym problem. Dlatego ta seria jest dla mnie ogromnie pozytywnym zaskoczeniem! Myślę, że w przyszłości się skuszę na jeszcze więcej odcieni. Fajnie by było, gdyby marka wypuściła jeszcze więcej kolorków, bo naprawdę te dostępne obecnie są naprawdę bardzo obiecujące. HEAN, oby tak dalej! :)
Teraz dwa przykładowe zdjęcia, jak pomadka prezentuje się na ustach w praktyce:


Cena: 15,99.

 Zapraszam na moją stronkę na fb! Wchodźcie, lajkujcie i obserwujcie! :)
https://www.facebook.com/dorotaczekaj.makeup/

Wpadajcie na ig! Tam na bieżąco nowości kosmetyczne :)
https://www.instagram.com/dorota_makeup/


poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Żel micelarny Marion

Cześć! :)
Dzisiaj mam dla Was recenzję naprawdę godnego uwagi produktu, mianowicie żelu micelarnego z aktywnym węglem i pędami bambusa firmy Marion.
Gdyby nie próbki tego kosmetyku, zapewne bym go nie kupiła, ponieważ nie przepadam za żelami micelarnymi. Zdecydowanie bardziej wolę zmywać makijaż płynnymi preparatami. Po użyciu kilku próbek zauważyłam, że produkt całkiem fajnie radzi sobie z demakijażem, więc stwierdziłam, że muszę go mieć.
Żel znajduje się w tubie o pojemności 150 ml na wygodny klik.
Żel pachnie bardzo ładnie i świeżo. Zawiera drobinki węgla aktywnego, które uwalniają się podczas aplikacji pochłaniając zanieczyszczenia i pozostałości po makijażu.
Żel nadaje się do każdego typu cery, pozostawia skórę odżywioną, napiętą i pachnącą.
Można go stosować w dwojaki sposób: namoczyć twarz i wmasować żel w skórę, następnie spłukać, bądź nanieść go na wacik i bezpośrednio aplikować na twarz. Zapewniam, że za każdym razem działa wzorowo.
Jedynym minusem tego produktu jest to, że niestety nie jest zbyt wydajny..ja już kończę opakowanie po dwóch tygodniach..

Cena: ok.8/9 zł.

Zapraszam na moją stronkę na fb! Wchodźcie, lajkujcie i obserwujcie! :)
https://www.facebook.com/dorotaczekaj.makeup/

Wpadajcie na ig! Tam na bieżąco nowości kosmetyczne :)
https://www.instagram.com/dorota_makeup/

sobota, 29 lipca 2017

Nowa seria Oriflame, czyli szampon i dwa żele pod prysznic Love Nature

Cześć :)
Dzisiaj post o 3 kosmetykach od Oriflame, które niedawno zostały wprowadzone jako nowość.
Dla osób zniechęconych, które mruczą "a o Oriflame, to nie będę czytać, pewnie jakiś post promujący", to od razu informuję, że ten post i inne nie dotyczą bezpośrednio promocji marki, tylko mojej subiektywnej opinii na temat ich produktów, podobnie jak produktów innych marek tutaj recenzowanych.
Postanowiłam, że kupię i spróbuję z czystej ciekawości ale też ze względu na kuszące zapachy.
Wybrałam szampon do włosów farbowanych z dziką różą i olejem lnianym oraz dwa żele: jeden peelingujący z maliną i miętą, a drugi z oliwą z oliwek i aloesem.
Najpierw przejdę do szamponu.
 Produkt okazał się dość gęsty, jak na szampon, średnio się pienił, trochę plątał włosy i jedynym plusem był jego zapach. Nie odczułam zbyt wielkich rezultatów po jego użytkowaniu, marzyłam wręcz, żeby się już skończył. Kolor na włosach wyglądał tak, jak wcześniej, moje włosy nie lśniły, ani nie dostały oczekiwanej ochrony przed czynnikami zewnętrznymi. Myślę, że szampon od tej firmy z pszenicą był o wiele lepszy od tego, który jest tutaj opisywany i mogę napisać tylko tyle, że już więcej nie sięgnę raczej po żaden szampon z tej firmy.
Przyszedł czas na milszą część posta, bo żele pod prysznic sprawdziły się o niebo lepiej. :)
Początkowo nie mogłam się zdecydować, który otworzyć jako pierwszy. W katalogu po kilkanaście razy sprawdzałam zapachy i oba mi się równie mocno podobały. Skusiłam się jednak na ten z maliną i miętą, bo jego zadaniem oprócz mycia, był peeling skóry. Od pierwszego użycia byłam z niego bardzo zadowolona, moja skóra była przyjemnie gładka i na dodatek pięknie pachniała. Żel całkiem fajnie się pienił i był wydajny. Myślę, że jeszcze go kupię. :)
Obecnie jestem w trakcie używania żelu z oliwą z oliwek oraz aloesem i również ten mnie nie zawiódł. Tak jak już wcześniej wspominałam - zapach jest prześliczny, umila mi każdorazowo kąpiel, fajnie myje i odpowiednio się pieni.
Więcej na ich temat nie będę się rozprawiać, ponieważ nie są to naturalne kosmetyki, dlatego też składem się zbytnio nie zachwycam. Mimo wszystko, żele jak najbardziej polecam. :)

Cena: Szampon: ok. 18 zł.
Żele: ok. 20 zł.

Od niedawna ruszyła moja stronka na fb! Wchodźcie, lajkujcie i obserwujcie! :)
https://www.facebook.com/dorotaczekaj.makeup/

Wpadajcie na ig! Tam na bieżąco nowości kosmetyczne :)
https://www.instagram.com/dorota_makeup/

sobota, 22 lipca 2017

Bronzer Hean

Cześć :)
Ostatnio musiałam dać sobie na wstrzymanie z blogiem, bo miałam dużo na głowie i jeszcze chwilę to potrwa, ale dzisiaj się zebrałam i w końcu postanowiłam napisać recenzję jednej z moich perełek.
Mianowicie chodzi o bronzer od Hean.
Kupiłam go w drogerii Hebe, bo potrzebowałam czegoś naprawdę fajnego i przede wszystkim chciałam, żeby produkt był w chłodnej tonacji, nie zawierał drobinek i żeby nie robił się zaraz po nałożeniu pomarańczowy. Nie było to łatwe, bo wiem z własnej autopsji, że znalezienie dokładnie takiego bronzera jest bardzo trudne. Ja miałam to szczęście i trafiłam właśnie na ten.
Produkt ma piękny, chłodny, nienachalny odcień (506 Bahama Sun), który można stopniować na skórze. Opakowanie jest solidne, na zatrzask, napisy się nie ścierają.

Bronzer bardzo ładnie wygląda na skórze, trzyma się przez cały dzień i nie robi plam.
Nie miałam nigdy wcześniej lepszego kosmetyku do konturowania. :)
Cena:14,99.

Od niedawna ruszyła moja stronka na fb! Wchodźcie, lajkujcie i obserwujcie! :)
https://www.facebook.com/dorotaczekaj.makeup/

Wpadajcie na ig! Tam na bieżąco nowości kosmetyczne :)
https://www.instagram.com/dorota_makeup/


czwartek, 29 czerwca 2017

Baza/rozświetlacz Joko

Cześć! Ostatnio dużo się u mnie dzieje, dlatego chwilę mnie tu nie było. Na szczęście udało mi się pomyślnie załatwić wszystkie sprawy (w tym studia wizażowe). :)
Dzisiaj mam dla Was recenzję produktu, który może pełnić dwie role, mianowicie rozświetlacza albo bazy pod makijaż. Ja zazwyczaj unikałam takich ewenementów, ponieważ połączenie tych dwóch funkcji wydawało mi się zawsze co najmniej dziwne. Jednakże jakiś czas temu właśnie taki kosmetyk wpadł w moje ręce całkowicie przypadkowo. Co o nim sądzę? Zapraszam do dalszego czytania! :)
Produkt ten ma rzadką konsystencję, bardzo ładnie pachnie i est dostępny w różnych odcieniach, ja mam złoty. Tubka ma pojemność 25 ml i uważam, że jest ona wystarczająca. Dodatkowo ma bardzo wygodny dozownik, dzięki któremu jest możliwość wydobycia dokładnie takiej ilości produktu, jaką chcemy.
Jeżeli chodzi o stosowanie, to używałam go bardziej jako rozświetlacz, niż jako bazę. Działo się to ze względu na to, że wolę zdecydowanie bardziej, kiedy moja twarz jest matowa, a nie rozświetlona. Niemniej jednak dla osób wolących bardziej look glow, będzie idealny. Jako rozświetlacz sprawuje się bardzo dobrze, jest trwały i naturalnie wygląda na twarzy.
Generalnie, bardzo ciekawy produkt i na pewno godny polecenia. Spełnia swoje zastosowania w bardzo dobrym stopniu. :)
Cena: ok. 9 zł.

Od niedawna ruszyła moja stronka na fb! Wchodźcie, lajkujcie i obserwujcie! :)
https://www.facebook.com/dorotaczekaj.makeup/

Wpadajcie na ig! Tam na bieżąco nowości kosmetyczne :)
https://www.instagram.com/dorota_makeup/



sobota, 17 czerwca 2017

Olejek 3w1 Bielenda

Cześć :)
Dotychczas nie lubiłam żadnych balsamów do ciała i tego typu rzeczy. Posiadam ich kilka, ale niechętnie ich używam. Powód? Trzeba było odczekać aż się wchłoną, a wcześniej trzeba było je wsmarowywać w ciało, a to mnie strasznie denerwowało, miałam zawsze wrażenie, że zajmuje mi to dużo czasu. Do czego zmierzam? Mianowicie ostatnio na urodziny wśród innych kosmetyków dostałam także drogocenny olejek brzoskwiniowy od  marki Bielenda. :)
Jak zwykle byłam sceptyczna, no bo pomyślałam, że "o Boże, znowu coś do ciała i znowu będę miała problem ze zdenkowaniem itp.". Mimo obiekcji, od razu wypróbowałam go i byłam mega zaskoczona. Olejek miło się rozprowadzało na ciele, szybko się wchłaniał i na dodatek te czynności umilał zapach brzoskwini. Zaletą tego produktu jest to, że nie jest on typowo tłusty i ciężki. Co więcej, jego zastosowanie jest naprawdę szerokie zgodnie tym, co zapewnia producent. Nadaje się on idealnie nie tylko do ciała, ale i na końcówki włosów, a także do twarzy. Dzięki niemu nawilżenie utrzymuje się przez kilka ładnych godzin, dlatego w ciągu dnia nie muszę się przejmować, że np. moje nogi znowu są suche. Ten olejek to naprawdę strzał w 10! Bielenda spisała się na medal. :)
Cena: ok 20 zł/150 ml.

Od niedawna ruszyła moja stronka na fb! Wchodźcie, lajkujcie i obserwujcie! :)
https://www.facebook.com/dorotaczekaj.makeup/

Wpadajcie na ig! Tam na bieżąco nowości kosmetyczne :)
https://www.instagram.com/dorota_makeup/

piątek, 16 czerwca 2017

Balsam do ust Evree

Cześć! :) Znowu chwilę mnie tu nie było, ale wracam do Was z prawdziwą perełką, która jest wielofunkcyjna.
Mianowicie chodzi o multifunkcyjny balsam Evree instant help.
Dostałam go całkiem niedawno, ale nie chciałam rozpoczynać kolejnego balsamu, tylko miałam w zamiarze skończyć już te rozpoczęte. Jednakże na ustach pojawiło mi się tzw. "zimno" i tym razem moje ulubione plastry Compeed mnie zaczęły zawodzić. Pomyślałam, że co mi tam i posmarowałam usta właśnie tym balsamem. Byłam zaskoczona, jak świetnie nawilża usta, jak pięknie pachnie i tym, że ma dość dużą zawartość. Szybko pomógł mi pokonać "zimno" i zregenerować usta. Balsam świetnie się sprawdza także na suchą skórę. Produkt ma masełkowatą konsystencję i jest całkowicie niewidoczny na ustach lecz jedyne co mi nie do końca odpowiada, to niezbyt higieniczne opakowanie, ponieważ trzeba bezpośrednio produkt aplikować palcem.
Niemniej jednak w moim odczuciu jest to najlepszy balsam, jaki kiedykolwiek używałam i stał się moim ulubionym. Dotychczasowy ulubieniec od Isana nie miał przy nim szans.
Gorąco polecam!
Cena: ok.14 zł.

Od niedawna ruszyła moja stronka na fb! Wchodźcie, lajkujcie i obserwujcie! :)
https://www.facebook.com/dorotaczekaj.makeup/

Wpadajcie na ig! Tam na bieżąco nowości kosmetyczne :)
https://www.instagram.com/dorota_makeup/

środa, 7 czerwca 2017

Odżywka Dove regenerate nourishment

Cześć :)
Wracam po krótkiej nieobecności z nową recenzją. Tym razem będzie to post o produkcie do pielęgnacji włosów. Mianowicie chodzi o odżywkę Dove advanced hair series regenerate nourishment dla bardzo zniszczonych włosów.
Opakowanie jest bardzo wygodne w użyciu, produkt się nie wylewa , ma kremową konsystencję i dodatkowo cudownie, świeżo pachnie!
Odżywka świetnie się u mnie sprawdza, moje włosy lepiej się rozczesują, zapach utrzymuje się długo tak jak w łazience, jak i na moich włosach. Dodatkowo moje włosy są wyraźnie odżywione, naprawione,a końcówki już się tak nie łamią, jak poprzednio. W zależności od ilości wolnego czasu, nakłądam ją na chwilkę i spłukuję lub trzymam kilka minut i za każdym razem efekt jest zadowalający.
Szczerze, to nie spodziewałam się, że Dove stworzy tak świetny produkt. Gorąco polecam!
Cena: ok.22 zł/250 ml.

Od niedawna ruszyła moja stronka na fb! Wchodźcie, lajkujcie i obserwujcie! :)
https://www.facebook.com/dorotaczekaj.makeup/

Wpadajcie na ig! Tam na bieżąco nowości kosmetyczne :)
https://www.instagram.com/dorota_makeup/