wtorek, 12 września 2017

Ulubieńcy lata 2017

Cześć! :)
Postanowiłam powrócić do serii "Ulubieńcy", a że koniec lata właściwie za oknem już nastąpił, to czas na prawdziwe perełki z mojej kosmetyczki zgromadzone na przeciągu tego okresu.
Najpierw zacznę od pielęgnacji, a na koniec zostawię sobie mój ulubiony dział, czyli kolorówkę.
Są to produkty do twarzy, włosów i ciała.
Zacznę od dwóch produktów do włosów, których recenzji jeszcze nie przeprowadzałam.
Na pierwszy ogień idzie odżywka do włosów OIL REPAIR  od GARNIER FRUCTIS. Jest to  odżywka wzmacniająca do włosów zniszczonych, suchych i łamliwych.
 Generalnie muszę na początku zaznaczyć, że szata graficzna produktów do włosów marki Garnier bardzo mi się podoba. Każdy szampon z danej serii i odżywka mają inne kolory, które przykuwają wzrok. Wracając do omawianego produktu, to ma on wygodne opakowanie, sama odżywka pachnie bardzo ładnie i świeżo. Działanie jej jest niesamowite! Moje włosy odżyły, są gładkie, miękkie i pełne blasku. Wiem, brzmi jak z reklamy, ale w moim przypadku naprawdę tak jest. Nie raz jeszcze po nią sięgnę. Cena: ok. 11 zł.
Drugim produktem jest serum na końcówki od MARION z olejkami orientalnymi (jojoba i ze słonecznika) dla regeneracji włosów, kupiłam go za grosze w Biedronce (4,99) i jestem z niego bardzo zadowolona. Nie dość, że pachnie bardzo ładnie, to działa wiele dobrego dla końcówek. Wystarczy jedna pompka, żeby końcówki były zregenerowane i odżywione. Działanie jest natychmiastowe. Używam go już ponad tydzień i efekty są widoczne.
Przejdę teraz do pielęgnacji ciała i tutaj uwzględniam także dwa produkty: już dobrze Wam znany olejek do ciała BIELENDA, który stosowałam namiętnie podczas upałów, kiedy zakładałam sukienki lub szorty i sprawdzał się rewelacyjnie oraz głęboko regenerujący balsam do ciała marki PERFECTA.
Żeby się nie powtarzać o olejku, kieruję tych, którzy jeszcze o nim nie czytali, do posta z jego recenzją: https://mypassionmylife8.blogspot.com/2017/06/olejek-3w1-bielenda.html , 
I przechodzę do omówienia kolejnego z ulubieńców. Jak już kiedyś Wam wspominałam, nie lubię zbytnio używać balsamów do ciała, nie lubię tego, jak się wchłaniają etc. Jednak po przetestowaniu Elixir Multi-Kolagen Perfecta stwierdziłam, ze muszę go mieć! Balsam pachnie przepięknie, jakby był perfumowany, dodatkowo robi świetną robotę, wchłania się bardzo szybko, wygładza i intensywnie nawilża suchą i spierzchniętą skórę. Ja go stosuję jako krem do rąk i nie zamienię go na nic innego. Wszystkie kremy, których dotychczas używałam, do pięt nie dorastają temu balsamowi. To naprawdę hit! Cena: 20,99/400 ml.
Czas teraz na pielęgnację twarzy, gdzie mam trzech ulubieńców.
 Żel do demakijażu MARION już Wam opisywałam w tym poście: https://mypassionmylife8.blogspot.com/2017/08/zel-micelarny-marion.html 
Ostatnio moim demakijażowym faworytem stał się płyn micelarny marki URODA do cery delikatnej zawierający wyciąg z melisy, zielonej herbaty i prowitaminę B2. Bardzo dobrze radzi sobie ze zmyciem makijażu, nawet tego mocniejszego. Pachnie bardzo ładnie, szczególnie czuć zieloną herbatę. Produkt jest łagodny dla twarzy i nie wysusza skóry. Cena: ok 8 zł.
Bardzo polubiłam się także z wygładzającą maseczką do twarzy peel off MARION.  Jest to moja pierwsza maseczka tego typu i byłam bardzo ciekawa, jak ona się zachowuje na twarzy. Po pierwszym użyciu byłam mile zaskoczona, bo produkt faktycznie wygładza skórę, która jest później przyjemna w dotyku. Na dodatek opakowanie jest bardzo wygodne i wielokrotnego użycia. Dlatego nie muszę się martwić, że nałożę jej za dużo na twarz ze względu na to, ze nie będę mogła do niej ponownie wrócić. Cena: ok. 5 zł.
Teraz jedna rzecz do kąpieli, mianowicie płyn od AVON.
Produkt pachnie konwalią, ale ten zapach wcale nie jest mdły. Nadaje się zarówno pod prysznic jak i do kąpieli. Jest delikatny dla skóry, dobrze się pieni...no i ta pojemność! Cena: ok 6/8 zł/500 ml.
Ostatnim kosmetykiem pielęgnacyjnym jest ba;sam do usta EVREE, którego recenzję znajdziecie tutaj:
 https://mypassionmylife8.blogspot.com/2017/06/balsam-do-ust-evree.html
Przyszedł czas na kolorówkę :)
W tej kategorii jest więcej kosmetyków :)
Najpierw zacznę od makijażu oczu.
Zacznę od  wydłużająco - pogrubiającego tuszu do rzęs, który na początku wydawał mi się co najmniej dziwny ze względu na dość..specyficzną szczotkę. Chodzi o produkt marki GOSH Crazy. Jego nazwa nie wzięła się znikąd, zobaczcie dlaczego.

Jest naprawdę crazy. Z jednej strony szerzej rozstawione, z drugiej gęściej, a z kolejnej bardzo krótkie włoski. Na początku ciężko było mi się do niego przyzwyczaić, bo nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z takim cudakiem. Jednak z każdym kolejnym użyciem się bardziej do niego przekonywałam i teraz nie wyobrażam sobie makijażu bez niego. Świetnie współgra z moim ukochanym tuszem Pump Up LOVELY. Tusz nie osypuje się, jest trwały i zdecydowanie wart swojej ceny! Cena: ok.45 zł.
Teraz coś na powieki, mianowicie cienie metaliczne w sztyftach od GOSH Forever i BELL Water Extreme.
Obydwa są porównywalne, pięknie opalizują, ten od Gosh na złoto, drugi na różowy przechodzący w złoto. Wyglądają bardzo efektownie.
Cień Bell jest wodoodporny, trwały i mega intensywny, kosztuje grosze, bo coś około 10 zł maksymalnie, natomiast cień Gosh waha się cenowo między 28 a 30 zł, więc różnica cenowo jest dość różna, a według mnie półka jakościowo taka sama. Uwielbiam ich używać, bo zwracają uwagę i oko wygląda po ich użyciu o wiele, wiele efektowniej. 

 Oprocz cieni w sztyfcie, sa tez te kompaktowe od MUA, gdzie ich recenzje znajdziecie tutaj: https://mypassionmylife8.blogspot.com/2017/08/pojedyncze-cienie-mua.html
Czas na brwi.
Na wyprzedaży dorwałam za około 20 zł tusz do brwi od Rimmell. W przeciwieństwie do mojego poprzedniego tuszu z ESSENCE, ma on bardzo dużą i grubą szczotkę, co na początku mi przeszkadzało i według mnie tworzyło efekt brudnych brwi. Jednak po kilku dniach doszłam do wprawy i teraz nie mam z nim najmniejszego problemu. Kolor tuszu nie wpada w rudy, jest to chłodny, ciemny brąz, dlatego bardzo ładnie się prezentuje.
Teraz pod lupę idą trzy ukochane kolory pomadek, które po prostu uwielbiam!
Kolory kolejno: 20, 21 i 04.

 Te pomadki są Wam ju dobrze znane
https://mypassionmylife8.blogspot.com/2017/08/matowa-pomadka-hean.html
 https://mypassionmylife8.blogspot.com/2017/01/golden-rose-longstay-liquid-matte.html
W ulubieńcach nie mogło zabraknąć pudrów. Jeden sypki, bambusowy transparentny ECOCERA, drugi w kompakcie od INGRID.

Puder bambusowy okazał się lepszy od ryżowego, lepiej pochłania sebum i równie ładnie pachnie. Natomiast ten od Ingrid tez dobrze matowi, ale nie wiem, czy bez bambusowego tak ładnie by się prezentował na twarzy. Plusem jego jest to, ze ma bardzo wygodne opakowanie, bo ma lusterko i dodatkowe otwarcie, w którym jest puszek do aplikacji produktu.
Ceny pudrów są mniej więcej podobne, bo dochodzą do ok. 20 zł.
Do utrwalenia makijażu w te lato używałam fixera od BIELENDA.
Utrwalacz bardzo ładnie pachnie, dobrze utrzymuje makijaż w ryzach przez wiele godzin i jest wydajny. Nie tworzy skorupy na twarzy, nie ma po jego użyciu uczucia ściągnięcia, jest niewyczuwalny. Cena: ok 10 zł.
I ostatnim już ulubieńcem omawianym w tym pocie jest pędzelek do blendowania.

Kiedy go kupowałam, to byłam wprost przekonana, ze będzie idealny. Po pierwszym użyciu byłam mega zawiedziona. Nie umiałam się nim posługiwać. Ma on specyficzny kształt i to dlatego. Nie poddawałam się, próbowałam dalej nim malować i zaczęło się udawać. Teraz nie wyobrażam sobie bez niego blendowania, jest najlepszy! :) Kosztuje około 15 zł.

To już koniec, albo dopiero. Mam nadzieje, ze się nie wynudziliście. :)
 Zapraszam na moją stronkę na fb! Wchodźcie, lajkujcie i obserwujcie! :)
https://www.facebook.com/dorotaczekaj.makeup/

Wpadajcie na ig! Tam na bieżąco nowości kosmetyczne :)
https://www.instagram.com/dorota_makeup/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz