Dzisiaj jednak nadszedł moment, kiedy jedno i drugie się zeszło, więc postanowiłam tym razem nie czekać i zabrać się za pisanie. :)
Zapewne wielokrotnie zdarzało Wam się rzucić torebką albo nieopatrznie zrzucić jakiś sypki kosmetyk na podłogę i klops, rozsypał się w drobny mak. Pół biedy, kiedy nic nie wyleci z pudełka, bo można wtedy śmiało myśleć o naprawieniu go, jeżeli natomiast opakowanie nie wytrzymało upadku i kosmetyk wylądował w całości na podłodze, to nie ma co ratować - trzeba niestety wyrzucić. Serce trochę boli, ale lepiej wydać pieniądze na coś nowego, niż później nosić bakterie na twarzy...
W jaki sposób odratować rozwalony kosmetyk? Odpowiedź znajdziecie niżej. :)
Mi ostatnio przytrafiło się, że upadł mój ulubiony rozświetlacz Lovely. Przyznam, że to była moja pierwsza naprawa i zastanawiałam się, jak mi pójdzie i okazało się, że ta metoda działa naprawdę.
Po rozwaleniu, rozświetlacz był w takim oto stanie:
Prawda, ze nic ciekawego, wręcz obraz nędzy..
Jednak szybko zakupiłam antidotum.
I wzięłam się natychmiastowo do działania.
Najpierw zaczęłam od pokruszenia wykałaczką na jak najmniejsze kawałeczki pozostałości po kosmetyku.
Po rozkruszeniu, dodałam kilka kropel spirytusu i wymieszałam zawartość.
Później owinęłam monetę w chusteczkę, by lepiej docierała do krawędzi opakowania i zaczęłam utwardzać i rozprowadzać równomiernie rozświetlacz.
Po tych czynnościach pozostawiłam kosmetyk do wyschnięcia, by resztki spirytusu odparowały. :)Tak prezentuje się obecnie już naprawiony produkt. :)
Mam nadzieję, ze skorzystacie z tego posta i również odratujecie swoje rozwalone kosmetyki w ten sposób i tym samym nie wylądują one w koszu. :)
Wpadajcie na ig! Tam na bieżąco nowości kosmetyczne :)
instagram.com/d.czekaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz